Dodane przez Bartłomiej Obecny

W dalekiej Afryce, podczas safari biali myśliwi byli gośćmi naczelnika jednej z wiosek. Ten na powitanie, jak obyczaj każe, zapytał uprzejmie każdego z nich: – jak się mają twoje zbiory? Jak się mają twoje krowy? A potem, z wyraźnym lekceważeniem dodał a jak: się mają-twoje żony?
Co kraj to obyczaj i być może, posiadanie większej liczby żon skutkuje zmniejszeniem ich autorytetu i znaczenia. Być może. U nas wszakże rzecz to niedopuszczalna i niemożliwa. Ale, ale? Nie zapominajmy, że mamy do czynienia z myśliwską pasją! W zaspokajaniu jej, jak pisał Julian Ejsmond, … „nie przeszkodzi mi miłość najsłodszej dziewczyny” …
Dwóch kolegów z naszego Koła Kazimierz i Stanisław, wyrwało się na polowanie. Rzecz to zwykła, jednak w tym przypadku niezupełnie – jeden z nich zabrał ze sobą swoją małżonkę Wandę. Rzecz to chwalebna, a i praktyczna – w razie niepowodzeń można ciągle podratować się dotknięciem kolanka! No i, oczywiście, pokazać małżonce wszystkie z polowaniem związane cudowności – zachody słońca, klangor żurawi, klucze dzikich gęsi – i tak dalej. Napolowali się koledzy srodze, (aczkolwiek o sukcesach historia milczy), dość powiedzieć, że owca była syta i wilk cały (czy też odwrotnie) słowem – było pięknie i syci wrażeń – wszyscy – postanowili polowanie zakończyć i do domu powrócić. Po drodze trzeba było dokonać wpisu o zakończeniu polowania w książce wyjść w łowisko w stanicy myśliwskiej. W stanicy jak zwykle było kilku kolegów myśliwych i oczywiście zaczęto wspominać najświeższe przygody ze zwierzem, a i te dawniejsze – tak cóż ty zrobisz. Małżonka wspomnianego kolegi wysiadła tymczasem z samochodu i poszła do lasu nazbierać jeszcze trochę leśnych kwiatów i gałązek dla upiększenia domowego stołu. Nasi myśliwi po dokonaniu wpisu nagadawszy się do woli z kolegami wsiedli do samochodu i – mając wciąż jeszcze przed oczami barwne przygody łowieckie – pojechali do domu.
Po pewnym czasie pani wróciła do stanicy z naręczem kwiatów i jakież było jej zdziwienie, kiedy nie zastała samochodu męża! Uczynni koledzy myśliwi natychmiast zadzwonili do małżonka pytając, czy czegoś nie zostawił w stanicy?
W samochodzie wywiązała się dyskusja:
– Słuchaj, oni pytają, czy czegoś nie zostawiliśmy …
– Zaraz, zaraz, przepustki są, broń jest … nie, chyba wszystko zabraliśmy!
Wtedy rozmówca rzucił triumfalnie: – A żona? Czy mam rozumieć, że ją zostawiasz?!
– O kurrr.. – rozległo się w samochodzie wcale nie po myśliwsku wraz z piskiem hamulców i odgłosami zawracania.
Spuśćmy na to zakończenie kurtynę miłosierdzia – jak powiedział pewien poeta. Jedno jest pewne – myśliwskiej pasji nie należy lekceważyć! A na safari, na przykład, w świetle powyższych wydarzeń zabieranie małżonki byłoby raczej niewskazane!

Ryszard Krucewicz (spisał Jerzy Turzański)

Możliwość komentowania została wyłączona.


Wydrukowano w dniu: 2024-05-09 12:22:45 GMT