Dodane przez Bartłomiej Obecny
Ojciec mój znany był z nieprzejednanego stosunku do kłusownictwa. Jakakolwiek możliwość nielegalnego pozyskania zwierzyny, a zwłaszcza w okresie ochronnym i do tego w ciężkich warunkach zimowych oburzała go do głębi. Jako porywczy z natury mógł łatwo swoje oburzenie wprowadzić w czyn i nie mogłem ręczyć za zdrowie kłusownika przyłapanego na gorącym uczynku.
W latach sześćdziesiątych pozyskiwaliśmy tylko pięć dzików rocznie w obwodzie 127 (263) a nie sto pięćdziesiąt pięć, jak to się niedawno zdarzyło dzięki racjonalnej gospodarce naszego Koła łowieckiego. Kłusownictwo kwitło, a dokarmianie zwierzyny było niezrealizowaną teorią. Niemniej jednak staraliśmy się często bywać w terenie, ale brakowało dzisiejszej organizacji, a może i wiedzy o racjonalnej gospodarce łowieckiej.
Od jakiegoś czasu z obwodu 127 nadchodziły informacje o kłusowniku z kabekaesem. Kiedyś w piękny zimowy dzień wybraliśmy się pospacerować po terenie bez szczególnych zamiarów łowieckich. Bardziej dla lustracji terenu i zbierania wnyków. Pojechaliśmy z kolegą, entuzjastą tego obwodu poruszającego się słynną wówczas ”Zastawką”.
Wędrowaliśmy właśnie w dzisiejszym rejonie nr 5 zwanym wtedy ”Eisbergiem” być może z powodu łysawych pagórków na których czasem pasły się owce. Pomiędzy tymi pagórkami były i są do dzisiaj wspaniale ”dołki” – krzaki i zarośla, siedlisko wszelkiej zwierzyny. Z daleka dostrzegłem, że ojciec mój rozmawia z jakimś człowiekiem wymachując rękami. Samo spotkanie w zimowej pustce było dość niecodzienne, a ponadto wydawało mi się, że ów człowiek coś niesie. Kłusownik? Teraz biegłem już szybko, żeby ewentualnie ostudzić gniew ojca. Rzeczywiście! Człowiek trzymał kabekaes! Okazało się, że po spotkaniu go ojciec wylegitymował się i za-pytał, co u licha tamten porabia tutaj z kabekaesem? Indagowany podał ojcu swoje dokumenty z których wynikało, że jest funkcjonariuszem MO w stopniu plutonowego. Przybiegłem w dobrym momencie! Ojcu trochę piany wystąpiło na usta i kiedy ów osobnik z pewną miną wyciągnął rękę po dokumenty ojciec warknął:
– W prawo zwrot! Naprzód marsz! My tu mamy swoje MO, które zaraz rozpatrzy waszą sprawę. Nie gadać! I poprowadziliśmy gościa. Za górką stała ”Zastawka” w której siedział nasz kolega. Podeszliśmy do samochodu wraz ze zszokowanym milicjantem. Ojciec wyrecytował:
– Melduję, że zatrzymaliśmy kłusownika z bronią i przekazuję go do waszej dyspozycji!
Kolega uchylił drzwi samochodu (otwierały się do przodu), z kamienną twarzą wziął dokumenty milicjanta, wyjął notatnik z kieszeni drzwi i zaczął spisywać. Po czym spojrzał ponuro na winowajcę i po-wiedział:
– Chyba już nie będziecie pracować w MO!
W plutonowego jakby piorun strzelił. O mało nie klęknął przed samochodem. Zaklinał na wszystkie świętości żeby nie nadawać biegu sprawie.
– Istnieje możliwość, że nie złożymy doniesienia – odezwał się kolega surowo z trudem zachowując powagę – Musicie obiecać, że przyczynicie się do zwalczania kłusownictwa i że nie będzie już informacji o kłusowaniu z kabekaesem. Już my to sprawdzimy!
I co powiecie? Więcej meldunków o kłusowniku z kabekaesem nie było. Jakby poprawił się stan zwierzyny. A my długo jeszcze żartowaliśmy jak to uratowałem kłusownika przed słusznym gniewem Seniora.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.